wtorek, 29 września 2015

Praca, praca, praca i.... JA??? ;)


Nawet nie sądziłam, że tak trudno będzie znaleźć odrobinę czasu i chęci na dalsze pisanie i prowadzenie bloga. Rzadko kiedy mam chwilę wolnego czasu, a gdy tylko się pojawia nie mam ochoty dosłownie na nic. Włączam komputer, przeglądam fora, strony społecznościowe, czasem pogram w simsy, po czym zasypiam. Budzę się o godzinie 6 rano. Wstaję, jem szybkie śniadanie, wsiadam na rower, aby o godzinie ósmej znaleźć się w pracy i spędzić tam osiem godzin z głupią Panią Kierownik ( brak mi słów). Wracam przed 17-stą do domu. Znowu jem - tym razem obiad, jeżeli mama go przygotuje. O godzinie 19 stej biorę kąpiel, a pół godziny później wychodzę do chłopaka (najczęściej) lub znajomej - jednej, potem drugiej... Wracam o 22, a czasem i później.  Coś jeszcze przekąszę, choć nie nazwałabym tego kolacją. W końcu kładę się spać, często w ogólnym bajzlu, bo nawet nie mam sił, ani czasu aby posprzątać.  I tak jest dosłownie codziennie od trzech miesięcy i co dziwne... jeszcze do tego nie przywykłam! Ach... jeszcze od czasu do czasu, odwiedzę psychologa, pobeczymy trochę wspólnie i to tyle. Trudno, żeby w każdej sferze życia było łatwo, pięknie i bezproblemowo. Tiaaa...
Dziś po raz pierwszy mam wolny wieczór tylko dla siebie. Myślę sobie, że mam mnóstwo rzeczy do zrobienia, ale nie... odpuszczę sobie. Wezmę tylko kąpiel i napiszę coś w końcu na blogu. No i jestem, między czasie przeskakują mnie myśli o kodeksie pracy i książce o kadrach i płacach - jest czas aby do nich zerknąć! Obiecałam jednak, że odpuszczę, chociaż nie wiem kiedy znowu pojawi się taka okazja. Lewą ręką błądzę po twarzy, gdzieniegdzie nadszarpnę naskórek. Moja cera nie lubi takiej rutyny. Wygląda gorzej, a na dodatek ten nerwowy nawyk rozdrapywania. 
Włosy są w dobrej kondycji, choć nie skaczę już w okół nich. Po umyciu zawsze odżywka. Na weekendzie zawsze olej i maska. To wszystko - jak widać wystarcza. Lato ich nie zniszczyło - w końcu całe wakacje w biurowcu przesiedziały.  Mimo wszystko bije się z myślami. Mam ochotę je obciąć do ramion. Przeszkadzają, a i tak wiecznie noszę je związane. Może do końca roku jeszcze się wstrzymam z tą decyzją. Dużo się stresuję, to i mam dużo siwych włosów. Intensywnie myślę o bezbarwnej hennie, i pewnie przy najbliższym zamówieniu wrzucę ją do koszyka. No i nie wiem co jeszcze... ogólnie życiowa beznadzieja, ale takie widocznie jest życie. Pocieszam się myślą, że nie mam męża, ani dzieci na głowie, bo bym zupełnie nie dała rady... tak mi się wydaje ;) Po prostu chyba brakuje mi czasu dla SIEBIE. 

LinkWithin