sobota, 7 maja 2016

Samo życie

Hej, Hej.

Dawno mnie było, czyli jak to już bywa przyzwyczajenia weszły mi w krew. Nie cały rok temu moje życie uległo rewolucji, mój świat postanowił wywrócić się do góry nogami i przez to głównie blog stanął. Teraz ponownie mam podobną sytuację, z taką różnicą, że mogłam tu wpaść i coś napisać. Jak pewnie część z Was wie pracowałam, a to zajęcie poświęcało mi tyle czasu  i energii , iż nie starczało mi na nic więcej. Opuściłam się więc dosłownie we wszystkim: w pisaniu bloga, dbaniu o włosy, odwiedzaniu znajomych, przyjaciół, w wychodzeniu gdziekolwiek indziej niż do pracy, co lepsza nie miałam nawet czasu aby zjeść. Im dłużej pracowałam tym czułam się coraz gorzej. W robocie przez 8h cały mój posiłek składał się z 1 filiżanki herbaty. I nie żebym nie miała prawa do przerwy, ale po porostu szkoda mi było na to czasu, w końcu cały czas coś mnie nagliło. Ogólnie swoją pracę bardzo lubiłam, gorzej niestety z atmosferą, która była mnie dość stresująca. Ludzie są okropni. Właściwie zawsze to wiedziałam, ale dopiero w życiu dorosłym widać, jak strasznie jesteśmy zawistni, zazdrośni, nie uprzejmi, egoistyczni, władczy itd, a już w szczególności kobiety. Chyba nie ma nic gorszego jak praca z kobietami i posiadanie szefa - kobiety. Jedno wiem na pewno, w przyszłości chcę pracować z mężczyznami.

Od tygodnia mam spokój, mogę wstawać po południu, spać po południu, wreszcie porządnie zjeść ( w ciągu ostatniego roku jadąc na herbatce schudłam 6 kg), słowem mam czas na wszystko. Co niestety nie zmienia faktu, że niedługo znów będę musiała zacząć rozglądać się za pracą.  Co może i nie jest taką złą perspektywą, chyba że jest się młodym człowiekiem, który nie ma zbyt wiele doświadczenia, a wszyscy pracodawcy, to połączenie wieloryba z rekinem o chorych ambicjach, poszukujących młodych ludzi z bagażem doświadczenia, które to najczęściej nie idzie ze sobą w parze. I tak całe życie człowiek uczy się czegoś nowego i spokoju nigdy. Nie dziw, że Xanax niczym pandemia, zalewa nas - społeczeństwo.

I pewnie byłabym szczęśliwa z tego stanu rzeczy iż mam spokój, ale cóż czas leci..., zegar biologiczny tyka. 80 procent znajomych albo już się ochajtało, mają dziecko lub planują w przeciągu dwóch lat zapierścieniować się na amen.
A ja tym czasem zastanawiam się czy się wyprowadzić czy pozostać tu gdzie jestem. Kiedy tak na prawdę dobrze mi tu, choć to nie ma przyszłości. Kraków wita mnie codziennie w snach, ale to miasto jest... takie brzydkie - serio ;) Ale obecnie mieszka tam moja druga połówka i miasto same w sobie pewnie stwarza lepsze perspektywy.


Kraków - tylko rynek mi się podoba.


Pozdrawiam Was z ciepłego łóżeczka ;)

JUST. WLOSY


LinkWithin